Fotograf z Rzeszowa w gazecie wyborczej

Kiedy dopada mnie chandra i zaczynam tęsknić za starymi dobrymi czasami, mam wypróbowane lekarstwo mojej babci Anny. Rozsiadam się wygodnie na kanapie z filiżanką herbaty, fotograf rzeszów z sokiem z maliny, który zresztą dostałam od babci!. Sięgam ręką i wyciągam z dna szuflady album z dawnych lat i wchodzę w świat – jak w niezapomnianym przeboju Urszuli Sipińskiej – w świat moich młodych, zwariowanych, szczęśliwych, szalonych lat , tych chwil uchwyconych przez oko obiektywu i przypływają wspomnienia…. Stare fotografie są jak gdyby wyzwalaczem – umożliwiają mi swobodne przeniesienie się w ten magiczny świat, w którym dorastałam – moje pierwsze, nieśmiałe zauroczenia; pierwsza, szalona miłość; pierwsza, prawdziwa, dojrzała miłość… Wchodzę w ten świat, w te emocje, przeżycia uchwycone na kliszy, przypominają mi się najlepsze chwile z mego życia, osoby, z którymi coś kiedyś wspólnie przeżyłam i co mi na zawsze w pamięci pozostanie. Zdjęcia pokazują mi też ważne i uroczyste chwile – fotografia ślubna mojej babci Anny z dziadkiem Korneliuszem, zdjęcie ze chrztu mojej mamy, mój chrzest, a następnie pierwsza komunia św. Później różne imprezy szkolne, wycieczki, zabawy, 18-te urodziny, matura, obrona i dyplom na studiach. I wreszcie moja fotografia ślubna z Andrzejem! A potem urodziny Agnieszki, Bartka, uchwycone pierwsze kroczki jakie stawiają, dziesięciolecie naszego związku…Tyle lat przebiegam w parę minut i nawet nie wiem kiedy chandra mija! Czuję jak energia z fotografii napełnia moje akumulatory, ja małe stają się problemy, które mnie tak zdołowały… Na dno szuflady wraca album z dawnych lat – znowu jak w piosence…